Wybraliśmy się autokarem do Gruszeczki k/Milicza. Chodziliśmy po lesie, chodziliśmy, szukaliśmy i znaleźliśmy… jednego kozaka oraz dwa inne grzyby – okazało się, że również jadalne (ale niejadalnych było naprawdę dużo, sam znalazłem z dziesięć). To wyczerpało zakres zagadnień, dotyczących zasadniczego celu wyprawy i nadeszła pora na realizację celów dodatkowych. Pojechaliśmy do leśniczówki Świętoszyn i tam, pod wiatą w lesie i przy ognisku z grillem, odbył się piknik, połączony z innymi formami relaksacji. Co tam się działo, pokazują zamieszczone niżej zdjęcia, autorstwa Janka Drajczyka i nie tylko…
admin